Hydro–rewelersi nad rzeczką

Kiedy słyszę, że nad małą rzeczką w Krakowie z dziennikarzami spotyka się szef gabinetu politycznego ministra infrastruktury, wojewoda Małopolski, v-ce prezydent Krakowa, miejska radna, dyrektor RZGW w Krakowie i wojewódzki inspektor nadzoru budowlanego, to jak mawiała moja babcia „strach bierze” i człowiek nabiera podejrzeń, że dzieje się coś strasznego. Tym bardziej, że wszyscy są roześmiani, wyraźnie odgrywają jakieś role, chwalą się jeden przez drugiego i mówią że jest wspaniale. A wcale nie jest.

Przypominają trochę zespół rewelersów. Na przykład polski Chór Dana, tak popularny w pierwszej połowie poprzedniego wieku, który śpiewał znane przeboje, obowiązkowo z solowymi popisami poszczególnych członków zespołu. Rewelersi byli zawsze uśmiechnięci, pogodni, bo mieli do przekazania przyjemne treści.

Zdjęcie dolne: Spotkanie na moście nad Serafą, źródło http://www.krakow.pl, Fot. Bogusław Świerzowski (Zabezpieczenia przeciwpowodziowe mieszkańców Złocienia i Bieżanowa – Magiczny Kraków (www.krakow.pl)).

Ta mała rzeczka to Serafa – długa na niecałe 13 km. Wypływa w Wieliczce i uchodzi do Wisły tuż poniżej Krakowa, a obszar jej zlewni dzielą między siebie Wieliczka i Kraków – niemal po połowie. Od co najmniej 15 lat Serafa sprawia okolicznym mieszkańcom sporo problemów. W 2010 zalała wiele budynków i osiedli. W 2011 Małopolski Zarząd Melioracji i Urządzeń Wodnych w imieniu Marszałka Małopolskiego zlecił opracowanie „Program zwiększenia zabezpieczenia powodziowego w dolinie rzeki Serafy”, w ramach którego rozpatrywano kilka wariantów rozwiązania problemu. Za najlepsze uznano budowę 5 suchych zbiorników powodziowych. Ta koncepcja miała zapobiegać powodziom na zawsze. W 2015 oddano do użytku pierwszy z nich – tzw zbiornik Bieżanów. W zeszłym roku zaczęła się budowa kolejnego. I nagle – pac! – pojawia się nowy pomysł.

Wszyscy pospołu – co ich zjednoczyło?

Cóż spowodowało, że tak znakomite postaci, zwykle niechętnie współpracujące, stanęły razem na moście, by nam coś oznajmić? Hipotez jest wiele… jedna z nich mówi, że chodziło o przykrycie wpadki premiera Morawieckiego sprzed trzech lat (2019). Był wtedy niemal w tym samym miejscu nad Serafą, a potem napisał na Twitterze, że dzięki zbiornikowi Bieżanów, wybudowanemu za polskie pieniądze, mieszkający tu ludzie mogą się czuć bezpiecznie. Pech chciał, że jak tylko odjechał to mieszkańców zalało, a nieżyczliwi premierowi sprostowali, że zbiornik został wybudowany w 78% za pieniądze z Unii Europejskiej. Winę za nieprawdziwe informacje o środkach inwestycyjnych wziął wtedy na siebie z-ca dyrektora Wód Polskich w Krakowie – był nawet specjalny komunikat PAP w tej sprawie. Trudno mi jednak uwierzyć, że fałszywe informacje pochodziły z RZGW – premier opowiada przecież niestworzone ambaje. Hipoteza „przykrywki” wydaje się może dziecinna, warto jej jednak nie odrzucać.

Na razie mówimy jednak o lutym 2022. Na moście nad Serafą stoi szef gabinetu ministra i mówi: „- Nie ulega żadnej wątpliwości, że to ważny i oczekiwany dzień dla mieszkańców południowo-zachodniej części Krakowa…” Brzmi to obiecująco, choć wyjątkowo ogólnie. Po nim występuje Wojewoda sugerujący, że dzięki niemu powstaną kolejne zbiorniki na Serafie (koncepcja powstała w 2011 roku na zlecenie Marszałka Województwa) likwidujące cykliczne wylewy Serafy. Można by to uznać za odgrzewany kotlet, gdyby nie zaskakująca informacja na koniec:

Wojewoda małopolski do dziennikarzy

„…poleciłem moim służbom kontynuować działania prowadzące do usuwania przyczyn cyklicznych wylewów Serafy. Dzisiaj, dzięki decyzji Małopolskiego Wojewódzkiego Inspektora Nadzoru Budowlanego w Krakowie dotyczącej wykonania muru z grodzic winylowych, ten region zyska kolejne zabezpieczenie. 

Francuski pisarz Anatol France twierdził, że „prawda bez kłamstwa skonałaby z nudów i rozpaczy” i miał absolutną rację. Nie znaczy to jednak, że przeinaczeń nie trzeba prostować. Otóż kompetencje wojewody w usuwaniu „przyczyn cyklicznych wylewów” są żadne. Podobnie jak inspektora nadzoru budowlanego, który nic kreatywnego zrobić w tej sprawie nie może, chyba, że nakazać rozbiórkę – gdy coś zostało zrobione bezprawnie lub nakazać poprawę –  jeśli jest zrobiono źle.

Rysunek 2 Spotkanie na moście – wojewoda opowiada o dokumencie inspektora nadzoru budowlanego (źródło: Zabezpieczenie przeciwpowodziowe w dolinie rzeki Serafy. Kolejne działania. Konstruktywna współpraca organów administracji rządowej i samorządowej (wody.gov.pl)(.

 Choć cała historia wydaje się zagmatwana, to kluczem do jej rozwikłania jest dokument, który Wojewoda trzyma w rękach. Jego początek brzmi tak (źródło):

Decyzja Nadzoru Budowlanego

„Nakładam na Państwowe Gospodarstwo Wodne Wody Polskie Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej w Krakowie ul. Marszałka J. Piłsudskiego 22, 31-109 Kraków (…) obowiązek usunięcia stwierdzonych nieprawidłowości stanu technicznego prawostronnej opaski brzegowej rzeki Serafa od km 4+755 do km 4+245 (…) poprzez wykonanie podwyższenia i uciąglenia prawostronnej opaski brzegowej murem z grodzic winylowych sytuowanym na działkach ewidencyjnych nr:….”

Czytam to patrząc na zdjęcie powyżej i męczy mnie pytanie: dlaczego z twarzy pani dyrektor Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej nie znika radosny uśmiech? Zarzucono jej przecież publicznie „nieprawidłowości” i „obowiązek usunięcia” – dla dyrektora to powód do wstydu raczej niż ciepłych uśmiechów.

Chyba, że ten uśmiech to zasłona dymna, bo czego się tu wstydzić – przecież wszyscy w tym gronie wiedzą, że to nie RZGW zbudowało prawobrzeżną opaskę, a ułożyli ją z worków mieszkańcy. I wiedzą również, że zalanie domów przy Jasieńskiego spowodował murek zbudowany po przeciwnej stronie rzeki przez dewelopera Develia SA dla ochrony osiedla zwanego „Słoneczne miasteczko”. Ale nikt tego dziennikarzom nie powie, bo cały ten występ to ściema, a chodzi o to by pokazać, że władza coś robi i jest skuteczna. Pani dyrektor RZGW do dziennikarzy mówi więc tak:

Dyrektor RZGW do dziennikarzy

W wyniku prac koryto rzeki Serafy zostanie dostosowane do aktualnie występujących warunków przepływu i obecnego zagospodarowania przyległych terenów. Jego parametry zostaną skorygowane tak, aby uzyskać odcinkowo efekt zwiększenia pojemności. Podniesienie i wyrównanie rzędnych opasek brzegowych za pomocą murów z grodzic winylowych na odcinkach powodującym bezpośrednie zagrożenie dla zabudowy mieszkaniowej, pozwoli na osiągnięcie odpowiednich parametrów hydraulicznych koryta, zapewniających bezpieczny spływ wód wezbraniowych.

Nie chciałbym tłumaczyć tego na polski, bo to moim zdaniem niemożliwe, więc pokażę obrazek. To coś, co ma pozwolić na „osiągnięcie odpowiednich parametrów hydraulicznych koryta” i „uzyskać odcinkowo efekt zwiększenia pojemności” (co nota bene z punktu widzenia zasad sztuki jest kompletną herezją) ma wyglądać mniej więcej tak, jak na zdjęciu poniżej.

Dokument ze strony Stowarzyszenia Bieżanów-Prokocim STOP Powodzi na Facebooku.

Nie wiem w czyjej głowie ten pomysł powstał, ale na pewno nie była to osoba dbająca o dobro mieszkańców. Realizacja tego pomysłu ochroni ich być może przed powodzią raz na kilkadziesiąt lat, ale przez pozostały czas, każdego dnia, będą mieć przed oczyma ten paskudny plastikowy płot  rodem z XIX wiecznego kanału portowego. Studiowałem hydrotechnikę z pięćdziesiąt lat temu i uczono mnie rozwiązań, które dziś uważa się za nieakceptowalne, ale czegoś takiego nikt ze starych inżynierów by w środku miasta nie zaproponował. To profesjonalny obciach – rozwiązanie ze slumsów.

Jak było naprawdę?

Pomińmy jednak emocje i spróbujmy odpowiedzieć na pytanie, po co ta niezwykła kombinacja z decyzją nadzoru budowlanego, opartą na nieprawdziwej diagnozie, niedopuszczalnej ingerencji Wojewody – zakończona potulną akceptacją najgorszej z możliwych koncepcji ochrony przez RZGW w Krakowie? I dlaczego podmiotem kontroli budowlanej było RZGW, a nie budowniczy osiedla i muru powodziowego – spółka Develia SA? Usystematyzujmy fakty.

Decyzja Inspektora Nadzoru Budowlanego dotyczy kilkusetmetrowego odcinka Serafy – po jednej stronie rzeki (brzeg prawy) są stare domy (mniej niż 10 sztuk), po lewej nowe osiedla: Złocień i Słoneczne Miasteczko (mapa poniżej).

Stare domy na prawym brzegu przy ul. Jasieńskiego nigdy nie były zagrożone. Nawet w czasie dużych powodzi zdarzających się średnio raz na 100 lat – rzeka w czasie takich powodzi wylewała się na drugą stronę, tam gdzie zbudowano osiedle. Potwierdzają to mapy zagrożenia powodziowego dla wody stuletniej wykonane przez RZGW (prezentowanej poniżej) i świeża ekspertyza zlecona przez RZGW.

Mapa zasięgu wody stuletnie (1%) – Hydroportal PGW Wody Polskie.

Deweloper nowego osiedla Słoneczne Miasteczko wybudował na lewym brzegu mur wzdłuż Serafy. Mur z pozoru jest ogrodzeniem, ale to ewidentnie mur powodziowy: do wysokości 80 cm mamy pełny mur, fundament jest głęboki na 1 metr a całość wzmacnia pryzma ziemna od strony osiedla (mur widać po prawej stronie Serafy na obu zdjęciach poniżej).

Rysunek 5 Po lewej mur od strony osiedla zbudowany przez dewelopera, po prawej rzekomo nieudolnie przez RZGW zbudowana opaska.

W czasie powodzi w sierpniu 2021 roku poziom wody był wyższy o kilka centymetrów niż górny poziom muru. Mieszkający naprzeciw właściciele 10 domów z ulicy Jasieńskiego, nigdy dotąd nie zalewani tez próbowali ułożyć mur z worków z piaskiem, ale byli wobec muru i działań mieszkańców z naprzeciwka bez szans. Więc ich zalało.

Wojewódzki Inspektor Nadzoru Budowlanego nakazał RZGW poprawienie za publiczne pieniądze „muru” z worków z piaskiem ułożonych przez mieszkańców 10 budynków po drugiej stronie rzeki, czyli budowę nowego muru z grodzic plastikowych. Zamiast nakazać właścicielowi osiedla zmianę sposobu jego ochrony (co jest możliwe do wykonania).

Rysunek 6 Worki ułożone na murze od strony osiedla mieszkaniowego w czasie powodzi w 2021 roku.

Dylematy władzy – co zrobić by uniknąć kolejnego blamażu?

Wynika z tego, że wiele instytucji coś zawaliło. Po pierwsze deweloper Develia SA, który zbudował mur przeciwpowodziowy, a udawał, że to ogrodzenie. Ma na nie pozwolenie budowlane z Wydziału Architektury UM Krakowa – bo musiał o nie wystąpić – ogrodzenie przekracza bowiem 2,2 m. Nie ma natomiast pozwolenia wodno-prawnego, a powinien. Wg Art.  389. Prawa Wodnego takiego pozwolenia wymaga: „zmiana ukształtowania terenu na gruntach przylegających do wód, mająca wpływ na warunki przepływu wód;”. Nie trzeba być hydrologiem, by wiedzieć, że budowany mur będzie miał znaczący wpływ „na warunki przepływu wód”. Pytanie, czy na konieczność uzyskania takiego pozwolenia nie powinien mu wskazać Wydział Architektury UM Krakowa. W ostateczności powinien zareagować na ten obiekt sam Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej, który ma pieczę nad tymi rzekami. I zgłosić do nadzoru budowlanego. A i sam powiatowy nadzór budowlany powinien mur i prawdopodobne konsekwencje jego budowy zauważyć.

Ale te instytucje zamiast naprawić błędy wolały je ukryć – snując przewrotną i bezsensowną intrygę. Wszystko wskazuje na to, że chcieli pokazać, jak są skuteczni i jak o nas dbają. Prawdopodobny ciąg rozumowania w czasie tych knowań był następujący:

Hipotetyczne uzgodnienia…

JJeśli zaskarżymy dewelopera Develia SA (wartość giełdowa spółki to 1,5 mld złotych), to sprawa będzie się ciągnęła w nieskończoność. Oni będą twierdzić, że to płot, a nie mur powodziowy. Będzie sąd, prawnicy, ekspertyzy… Wyjdzie w dodatku na jaw, że ktoś coś zawalił. A już nie daj Boże, jak zaleje jakieś osiedle, a przecież premier powiedział, że nie zaleje… No to zróbmy tak, że wojewoda delikatnie wpłynie na wojewódzki nadzór budowlany, by ten nakazał zbudować jakiś mur powodziowy po drugiej stronie rzeki. Wszyscy będą zadowoleni. Problem w tym, że nadzór budowlany nie może nikomu nakazać zrobienia nowego muru, co najwyżej poprawę źle wykonanego. No to…  niech nadzór nakaże RZGW, by poprawiło ten zbudowany przez mieszkańców wał z worków z piaskiem. Zróbmy tak, że Ministerstwo, które nadzoruje RZGW wpłynie na nie i może dofinansuje jakoś. A poza tym wszyscy razem przedstawimy to jako sukces.

To oczywiście hipotetyczna rozmowa. Mogło być tak, a może jakoś inaczej. W sumie nie ma znaczenia – bo co byśmy nie kombinowali to zgodnie z łacińskim przysłowiem „ten uczynił – czyja korzyść”  widać wyraźnie wspólnotę interesów w tej grupie. Pozostaje jednak odpowiedzieć na pytanie co w tym gronie robi prezydent miasta Krakowa.

Samorządowa władza ma „wyrzuty sumienia”?

Chciałbym bardzo, by udział prezydenta w tej groteskowej grupie rewelersów odstawiających na moście jakieś przedziwne przedstawienie wynikał z wyrzutów sumienia. Bo byłby to, w tym całym szachrajstwie, jakiś zwykły ludzki odruch. W czym zawiniło miasto? Wydawaniem od lat bezmyślnych zgód na odprowadzanie do Serafy ścieków deszczowych z kolejnych osiedli czy parkingów. To z roku na rok zwiększało zagrożenie powodziowe, powodując, że wody opadowe błyskawicznie spływają do rzeki i powodują większe niż dawniej powodzie. Ten sam zarzut postawić można Starostwu Powiatowemu w Wieliczce.

By nie być gołosłownym – wiemy dość precyzyjnie, w oparciu o dane o pokryciu terenu, że od 1990 zlewnia Serafy rok w rok średnio traci 70 hektarów powierzchni opóźniającej spływ wody lub retencjonującej wodę. Jak duże zmiany nastąpiły w zagospodarowaniu zlewni Serafy w ciągu 28 lat pokazują mapy jakie zrobiłem na podstawie danych z systemów Corine Land Cover i Urban Atlas.

Powierzchnia chłonna zlewni Serafy w 1990 roku (po lewej) i w 2018 (po prawej).

Narzędzia, by to zmienić miał do 2018 roku Prezydent Miasta Krakowa wydający pozwolenia wodno-prawne na odprowadzanie wód opadowych z nowo budowanych osiedli, dróg, parkingów i placów po tym czasie jest to w kompetencjach RZGW). Ale ich nie wykorzystywał. Już 10 lat temu zwracała na to uwagę Najwyższa Izba Kontroli (NIK, 2012).

Raport NIK, P/12/143

„W opinii biegłego z dziedziny inżynierii i gospodarki wodnej – dr inż. Izabeli Godyń, …, wskazano w szczególności, że: (cyt.) Pozwolenia wodnoprawne na odprowadzanie wód opadowych wydawane w latach 2001 – 2012, w ramach obowiązującej procedury (…) miały istotny wpływ na wzrost ryzyka powodziowego w zlewni Serafy, ponieważ w zbyt małym zakresie stosowano urządzenia do retencjonowania wód opadowych, a właściwe organy nie wykorzystywały uprawnień do ustalenia w pozwoleniach wodnoprawnych dodatkowych obowiązków z zakresie odtworzenia retencji…”.

Czy miasto uświadomiło sobie wreszcie, po wielu latach, że ich decyzje spowodowały wzrost ryzyka powodziowego w tej zlewni? Jeśli tak, to fajnie, ale dlaczego deklaruje, że zrobi to samo co RZGW, czyli zabije plastikową ścinkę szczelna na obu brzegach Serafy? Taką samą jaką wg wojewody i wojewódzkiego nadzoru budowlanego ma zrobić RZGW naprzeciw osiedla? Czyli o 5 km przedłuży ten plastikowy koszmar.

Co zamiast plastikowych płotów, betonowych murków i zbiorników?

Odpowiedź na pytanie, czy w przypadku Serafy można było postąpić inaczej jest oczywista. Przede wszystkim nie powinno się zezwalać na uszczelnianie tak dużej powierzchni zlewni Serafy – dziś to ponad 60% powierzchni.

A co może dzisiaj? Są dwa kierunki działania: lokalny dla osiedla i globalny dla zlewni.

Działanie lokalne jest technicznie proste – co nie znaczy, że proste formalnie. Należy nakazać rozebranie muru deweloperowi i poszerzenie koryta rzeki w stronę osiedla. Tym bardziej, że jego budowa była niezgodna z prawem. Takie rozwiązanie łączyłoby przyjemne z pożytecznym. Powódź stuletnia nie zalewałaby nikogo, a na co dzień mieszkańcy obcowaliby z rzeką, bo powstałoby coś w rodzaju spacerowego bulwaru. Jest tam ciasno, ale spokojnie można coś takiego spróbować zrobić. Przykładów takich rozwiązań na świecie jest mnóstwo – poniżej efekt rewaloryzacji odcinka miejskiego rzeki Marden (podobnego kanału, jak Serafa) w mieście Calne w hrabstwie Wiltshire (Wielka Brytania). Zwarty – wcięty w grunt kanał zmieniono na bardziej rozległe, dwudzielne koryto.

Przyjazne naturze kształtowanie rzek i potoków – praktyczny podręcznik.

Warto dodać, że takie rozwiązania, które z jednej strony gwarantują bezpieczeństwo, a z drugiej wykorzystują walory estetyczne rzeki i otoczenia dla poprawienia komfortu życia mieszkańców nie są niczym nowatorskim – powyższy przykład realizacji ma ponad 20 lat.

Rozwiązanie globalne – dla zlewni jest bardziej złożone i skupia się na pytaniu, jak zagospodarować wodę z opadów, by Serafa nie powodowała większych powodzi niż dotąd?

Kilka lat temu zespół z Politechniki Krakowskiej kierowany przez dr Izabelę Godyń wziął na tapetę 2,5 hektarowe osiedle w Krakowie (w dzielnicy Biały Prądnik), które składa się z szesnastu czteropiętrowych budynków  z prawie 300 mieszkaniami, wewnętrznych ulic, chodników i parkingu na kilkadziesiąt samochodów. Prawie połowa osiedla (40%) to tereny zielone –  małe ogródki przed domami (więc też częściowo uszczelnione) i trawniki wokół osiedla przy ogrodzeniu. Proponowane przez zespół zmiany w zagospodarowaniu opadów były niewielkie – by nie generować dużych kosztów. Obejmowały głównie ogrody deszczowe przy rurach spustowych w każdym narożniku budynku, skrzynki infiltracyjne pod miejscami do parkowania oraz wymianę szczelnych chodników na nawierzchnie mineralne chłonące wodę. Dało to w efekcie trzykrotne zmniejszenie spływu powierzchniowego z tego obszaru z 8261 m3/rok do 2849 m3/rok. Trzykrotne zmniejszenie spływu!  Spektakularny efekt – nieprawdaż?

A co z kosztami takiego rozwiązania? Koszt wdrożenia powyższych rozwiązań oszacowano na 800 tys. złotych. Pytanie ile kosztowałyby podobne działania na terenie zlewni Serafy? W roku 2018 powierzchnia terenów zabudowanych, w których uszczelnienie przekraczało 50% powierzchni wynosiła w zlewni Serafy około 1800 ha. Bazując na kosztach wyliczonych przez zespół Politechniki (dla 2,5 hektara), by podobnymi metodami poprawić sytuację z zagospodarowaniem opadów należałoby wydać około 570 mln złotych. To z jednej strony znacznie więcej niż koszty zabezpieczeń (zbiorniki, murki i wały) planowane przez służby – w 2011 oszacowano jena 70 mln złotych. Ale praktyka pokazuje, że koszty rzeczywiste inwestycji wodnych są w Polsce zwykle 4 razy większe niż szacowane na początku – dla przykładu zbiornik Serafa 1 miał kosztować 5,5 mln zł, a kosztował 23 mln złotych. Można więc w rzeczywistości spodziewać się kosztów proponowanych inwestycji na poziomie 250 – 300 mln. Gdyby takie pieniądze przeznaczyć na zagospodarowanie opadów, czyli likwidację przyczyn powodzi (a nie skutków), to z pewnością poziom ryzyka w zlewni drastycznie by zmalał. Ale poza uczonymi nikt nie zamierza podejmować takich działań. Z politycznego i biznesowego punktu widzenia bardziej opłaca się sypać pieniędzmi w betonowe rozwiązania.

Zamiast zakończenia

Rewelersi mieli jedną dobrą cechę – wnosili do życia coś pogodnego i profesjonalnego. W tych zespołach śpiewali naprawdę wysokiej klasy śpiewacy. Nasi hydrorewelersi nie dają nam niczego takiego. Spotkanie na moście pokazuje czego możemy się spodziewać po władzy, która bardziej dba o własne interesy, niż reaguje na wyzwania jakie stwarza natura, szybki rozwój lub zwykłe ludzkie błędy. Ich oferta w tej materii jest przebogata: nie przestrzeganie prawa, ukrywanie własnej nieudolności, zmowy, krętactwa, nieuzasadnione wydawanie publicznych środków, manipulowanie opinią publiczną itd. Więc wściekłość – to dość łagodny opis emocji, jakie się budzą, kiedy instytucje publiczne wykorzystują te metody do psucia świata. Dopuszczając się społecznego i przyrodniczego barbarzyństwa i wmawiając nam jednocześnie, że to dla naszego dobra. To po pierwsze.

Po drugie, w całej tej historii widać upolitycznienie decyzji. Politycy zawsze będą nas przekonać, że to dzięki nim czas płynie, deszcz pada, a woda rozpuszcza cukier, ale jak mawia mój przyjaciel są jakieś granice brawury. To, że wojewoda nakazuje traktować jako budowę rząd ułożonych na ziemi worków i traktuje go jak „opaskę brzegową”, a inspektor nadzoru budowlanego nakłada na instytucję publiczną – RZGW w Krakowie „obowiązek usunięcia stwierdzonych nieprawidłowości stanu technicznego… opaski” to oczywiście skandal. Wojewoda pewnie chciał dobrze…. dla swojego wizerunku, bądź dla premiera… Ale to są wg mnie wykroczenia popełniane w ramach ich kompetencji i mam nadzieję, że ktoś ich za to prędzej, czy później rozliczy: wlepi karę, da naganę, odsunie od zawodu, czy wsadzi do więzienia. Ale to, że inspektor nadzoru budowlanego mówi co ma zrobić RZGW, by ochronić ludzi przed powodzią i jakiego materiału ma do tego użyć to już woła o pomstę do nieba. Powiecie pewnie, że nic to dziwnego: szef Wód Polskich i właściwy dla tej instytucji minister ustawicznie opowiadają, że obiekty żeglugowe chronią przed powodzią i suszą, a kanalizowanie rzek jest przejawem dbałości o środowisko. Ale jak chyba każdy wolałbym, by o moich butach decydował szewc, jedzenie robił mi kucharz, nad finansami państwa ślęczał po nocach ekonomista, a kierunki edukacji moich dzieci uzgadniał ze mną mądry człowiek.

Niestety, w przypadku powodzi i suszy tak nie jest. Politycy odkryli słaby punkt zarządzania gospodarką wodną – fakt, że ekstremalne zdarzenia, takie jak duże powodzie, czy susze zdarzają się rzadko. Więc plotą nieprawdopodobne androny i podejmują decyzje, które z profesjonalizmem nie mają nic wspólnego. Wiedzą już, że po powodzi, kiedy ludzie są rozgoryczeni można zaproponować cokolwiek – sprawdzenie skuteczności tych propozycji jest niemożliwe. A jak za ileś tam lat zaleje jakieś miasto, wieś, czy pół Polski – no cóż, wtedy powiedzą, że: „…mieliśmy wspaniały plan ale… te nieudolne poprzednie władze, ci ekoterroryści,  ta dybiąca na naszą suwerenność Unia Europejska…„. I nikt im złego słowa nie powie, bo normalni śmiertelnicy się na tym nie znają. A fachowcy… raczej siedzą cicho, bo ich egzystencja jest uzależniona od władzy, która w tej branży zmonopolizowała rynek.

Ratunkiem byłaby instytucja wodna niezależna od polityków. Ale na razie takiej nie mamy.

Roman Konieczny

Do poczytania:

Godyń I., Grela A., Stajno D., Tokarska P., Sustainable Rainwater Management Concept in a Housing Estate with a Financial Feasibility Assessment and Motivational Rainwater Fee System Efficiency Analysis, Water 2020, 12, 151 (dostęp 30.04.2022: Water | Free Full-Text | Sustainable Rainwater Management Concept in a Housing Estate with a Financial Feasibility Assessment and Motivational Rainwater Fee System Efficiency Analysis | HTML (mdpi.com))

NIK, P/12/143 – Funkcjonowanie systemu ochrony przeciwpowodziowej na przykładzie rzeki Serafy, raport NIK, 2012  (dostęp 30.04.2022: https://www.nik.gov.pl/kontrole/P/12/143/LKR/)

Krakow.pl, Zabezpieczenia przeciwpowodziowe mieszkańców Złocienia i Bieżanowa, 13.02.2022 (dostęp 30.04.2022: https://www.krakow.pl/aktualnosci/257068,26,komunikat,zabezpieczenia_przeciwpowodziowe_mieszkancow_zlocienia_i_biezanowa.html)

Małopolski Wojewódzki Inspektor Nadzoru Budowlanego w Krakowie, Decyzja nr 33/2022, 7.02.2022

RZGW w Krakowie, Zabezpieczenie przeciwpowodziowe w dolinie rzeki Serafy. Kolejne działania. Konstruktywna współpraca organów administracji rządowej i samorządowej, 10 luty 2022 (dostęp 30.04.2022: Zabezpieczenie przeciwpowodziowe w dolinie rzeki Serafy. Kolejne działania. Konstruktywna współpraca organów administracji rządowej i samorządowej (wody.gov.pl)

The River Restoration Centre, Przyjazne naturze kształtowanie rzek i potoków – praktyczny podręcznik (tłumaczenie z Manual of River Restoration Techniques), Polski wydawca: Polska Zielona Sieć, Wrocław – Kraków, 2006, (dostęp 30.04.2022: http://straznicy.natura2000.pl/imgturysta/file/rzeki.pdf)

Stowarzyszenie Prokocim Bieżanów STOP Powodzi, strona Facebook (dostęp 30.04.2022: https://www.facebook.com/Stowarzyszenie-Bie%C5%BCan%C3%B3w-Prokocim-STOP-Powodzi-104493548636779/)

5 myśli na temat “Hydro–rewelersi nad rzeczką”

  1. Niezła ta mokra robota a podobieństwo do chóru Dana zdumiewające! Parafrazując Steinhausa, na twarzy prawdziwego polskiego polityka widać zawsze miły, pogodny uśmiech; wyraża on spokój ducha płynący z poczucia godnie niespełnionego obowiązku.

  2. Merytorycznie bardzo ważny artykuł, szczególnie że podbudowany opracowaniami źródłowymi. Zawsze zastanawiam się (i tak staram się działać), czy możliwe jest, by mobilizować dobrymi przykładami, poprzez pokazywanie, że da się inaczej. Choć czasem i mnie coś poniesie… Brak determinacji do zmiany podejścia jest przeogromny.. wszystko jest łatwiej, szybciej, sprawniej niż rozumnie dojść do dobrego rozwiązania. Praca z gminami ościennymi, aby zmniejszyć napływ wód do centrum to kolejny trudny temat. Nie widzę, mieszkając pod Krakowem, by ktoś go podejmował. Pieniądze trzeba wydać, problem rozwiązać przed wyborami.., coś zrobić…, dogadać się nie da.., dewelopera nie pokonasz…ciągle i wszędzie to słyszymy. Ale nie ustaję w wysiłkach, by pokazywać dobre projekty, dobre praktyki i próbować takie robić …Choć to naprawdę niełatwe i czasem człowiek chciałby przytaknąć, byleby na przykład już wreszcie pójść z projektem do przodu… W każdym razie – dzięki kolejny raz za tekst. Wydaje mi się jednak, że obok frustracji musimy pokazywać ZREALIZOWANE dobre przykłady. Z Polski. Zna Pan takie? Może moda na nie coś zmieni, skoro krytyka ..niewiele daje?

  3. Panie Jacku. Ma Pan absolutną rację, że warto pokazywać przykłady dobrych rozwiązań. A nie robimy tego – tak się usprawiedliwiam – bo ilość nieprofesjonalnych rozwiązań, rozwiązań wprawiających w osłupienie, lub może łagodniej – nieadekwatnych do zidentyfikowanych problemów jest tak duża, że działania dobre, skuteczne i adekwatne w zalewie tzw „badziewia” znikają.
    Ale racja, że są też w działaniach instytucji państwowych rzeczy pozytywne. Bywa jednak, że choć same w sobie rozsądne, to nie pasują do nich samych, czy do etapu działania. Przykładem są promowane ni w pięć ni w dziewięć przez wiele miesięcy na stronach KZGW łąki kwietne. Rzecz obiektywnie fajna, ale to nie jest kompetencja tej instytucji. Byłoby znacznie rozsądniej gdyby Wody Polskie przeprowadziły międzyresortową dyskusję, jakich instrumentów należałoby użyć, by upowszechnić wdrożenie tego pomysłu. Podobne znaczenie mają broszury edukacyjne opracowane obok programu Stop Suszy, zarówno dla mieszkańców miast, właścicieli domków jednorodzinnych, czy rolników. Szczerze mówiąc sens ich niewielki, bo jak się przeczyta program Stop Suszy to widać, że nie chodzi w nim o żadne stosowanie takich działań, ale remont i budowę stopni, zastawek i zbiorników. Edukacja jest atrapą.
    Są oczywiście też fajne przykłady. Najświeższy – sprzed tygodnia. Projekty udrożnienia / odtworzenia ciągłości Wisłoki i Białej (tarnowskiej) dostały nagrodę konferencji „Fish Passage” za najbardziej inspirujące od dwóch lat na świecie działania w zakresie odtwarzania ciągłości rzek. No i co? To, że nikt nie pojechał by odebrać nagrody – to pomijam, choć jakbym był szefem to wysłałbym chociaż jakiś młodych ludzi by nawiązali kontakty z kolegami z innych krajów. Ale do dziś nie ma na stronach KZGW i RZGW w Krakowie nawet małej wzmianki na ten temat. Jest natomiast długi opis jak ważny dyplom za promowanie żeglugi śródlądowej dostały Wody Polskie od Towarzystwa im generała Prądzyńskiego. Ze zdjęciami prezesa i ministra. To taka sytuacja, że nawet nie wiadomo, jak to komentować. Pointa pozytywna jest chyba taka, że może jak Wody Polskie nie chcą o tym pisać, to ma Pan rację, że trzeba się tym zająć samemu.

Dodaj odpowiedź do Roman K. Anuluj pisanie odpowiedzi