Powódź w Somerset i wolta Camerona

Nie ma nic bardziej niewdzięcznego, jak opracowywanie planów ograniczania skutków powodzi. Wszyscy są bowiem przekonani, że dzięki nim powodzi nie będzie. Mało komu przychodzi do głowy, że taki plan to próba ułożenia się z Naturą, co oznacza, że kiedy z szacunkiem kierujemy do niej pytanie „To jak będzie?” pada zawsze ta sama odpowiedź „To się zobaczy”. Znaczy to tyle, że powódź będzie, ale gdzie, kiedy i jak duża to trudno powiedzieć. Nieprzewidywalność Natury to jedno, ale układać się trzeba również z ludźmi, którzy mają swoje pomysły na życie, więc wymyślenie gdzie i kiedy ich plany mogą być w kolizji z Naturą nie jest łatwe. W efekcie dobry plan jest jak strategiczna gra planszowa, planiści pochyleni nad nią kombinują: jeśli ona tak, to my tak, a jeśli oni tak, to my wtedy tak… Może to brzmi i ciekawie, ale kiedy po paru latach woda nieuchronnie zaleje jakieś domy, zerwie drogi, a w telewizji pojawią się ludzie z całym ogromem nieszczęścia na twarzach, z pewnością podniesie się krzyk, że plan był zły. Że ktoś zawalił sprawę. Więc ci od planów zawsze mają pod górkę. Oni wiedzą, że plany prowadzą do ograniczenia strat, a wszyscy myślą, że chronią przed powodzią.

Świat oczywiście się w tej sprawie trochę wycwanił i by rozłożyć odpowiedzialność zaczął wciągać do sporządzania planów nie tylko specjalistów, ale i poszkodowanych, organizacje pozarządowe i samorządy… Nie był to wyłącznie zabieg socjotechniczny, bo plan robiony z ludźmi jest zdecydowanie bardziej skuteczny, ale praca z nimi kapitalnie komplikuje zadanie. Do tego stopnia, że proces tworzenia planów jest pełen niespodzianek, zwrotów akcji i z trudem dogadywanych kompromisów, co w praktyce jest tyle frustrujące, co fascynujące, jak historia podboju kosmosu, czy niemieckie manewry na polu karnym w czasie Mistrzostw Świata w piłce nożnej. Ostatnio mieli z tym do czynienia Brytyjczycy, kiedy mieszkańców równiny Somerset na przełomie roku dopadła powódź.

Na początku zawsze jest chaos

Po powodzi na równinie Somerset rozgorzała w Anglii dyskusja, kto za to ponosi winę. A było o czym mówić: ponad 150 gospodarstw zostało zalanych, pod wodą znalazło się 11 tys. hektarów gruntów uprawnych, a do 200 domów nie można było dojechać przez wiele tygodni inaczej niż łodzią. Poszkodowani mieszkańcy uważają, że winę ponosi rządowa Agencja Środowiskowa, która od 20 lat nie pogłębiała lokalnych rzek.

Powódź na równinie Somerset (fot. Mark Robinson/CC BY-NC 2.0/Flickr.com)
Powódź na równinie Somerset (fot. Mark Robinson/CC BY-NC 2.0/Flickr.com)

Agencja miała inne zdanie. Główną przyczyną rosnących strat jest głównie to, że ludzie budują się na terenach zagrożonych powodzią. A samo pogłębianie rzek wg nich wcale nie prowadzi do trwałego ograniczenia zagrożenia powodziowego – rozsądnie byłoby podjąć inne działania. Taką opinię prezentował również, opierając się na oświadczeniach Agencji, Owen Paterson brytyjski Minister Środowiska.

Ale cóż z tego – presja poszkodowanych mieszkańców jest tak duża, że premier David Cameron kilka dni później oświadcza w Parlamencie: „Powinniśmy szybko przejść do konkretnych działań, takich jak pogłębianie rzek, co powinno poprawić sytuację w przyszłości”, a Owen Paterson – jak nie pyszny – tym razem wspiera premiera. I zaraz w lutym Agencja zaczyna pogłębianie rzeki Parrett, przeznaczając na to 5,8 mln funtów. Zapowiada również realizację planu przeciwpowodziowego dla całej równiny z budżetem 100 mln funtów. Plan firmuje swoim nazwiskiem premier David Cameron.

Chciałoby się powiedzieć – POLITYCY SĄ BEZNADZIEJNI, bo bezwstydnie schlebiają wyborcom, a bagatelizują opinie opłacanych przez siebie fachowców. Ale byłaby to płytka refleksja, bo politycy w demokratycznych krajach, wbrew powszechnej opinii, rzadko podejmują nieprzemyślane decyzje. „Możesz nie rozumieć decyzji polityków – twierdzi jeden ze współczesnych filozofów – ale to nie znaczy, że nie są one racjonalne”. No… jeśli tak mówią mądrzy ludzie, to może warto odpowiedzieć sobie na pytanie, co racjonalnego było w wolcie, jaką premier Cameron wyciął publicznie wystawiając swojego ministra do wiatru i podejmując decyzję o wydaniu milionów na działania, które rządowa instytucja uważa za nieskuteczne.

By to zrozumieć trzeba przyjrzeć się trzem głównym aktorom tego wydarzenia, którymi są: poszkodowani przez powódź mieszkańcy Somerset, rządowa Agencja Środowiskowa oraz politycy, a wśród nich? w głównej roli David Cameron.

Poszkodowani mieszkańcy – chcą szybkich działań

Mieszkańcy Somerset są wściekli, mimo, że wiedzą gdzie mieszkają. Równina Somerset to nie miejsce dla mięczaków, szczególnie zimą, kiedy systematycznie nawiedzają ją powodzie, tak od strony morza, jak i lądu. Ale żyzność ziem, rozległe łąki, pokłady torfu i obfitość ryb i ptactwa powodowała, że ludzie od wieków zasiedlali równiny, stąd dziś mieszka tu pół miliona ludzi. Wszyscy wiedzą, że tereny są zagrożone, więc budują się tam, gdzie wg nich woda nie sięgnie, najczęściej na wzniesieniach, ale kiedy opady są większe lub przypływ morza wysoki niewiele to pomaga. W dodatku, kiedy woda przeleje się przez podniesione brzegi rzek i kanałów, trzeba ją wpompować do nich z powrotem, bo inaczej będzie stała w nieskończoność.

Przepompowywanie wody do rzeki Parrett (fot. Mark Robinson / CC BY-NC 2.0 / Flikr.com)
Przepompowywanie wody do rzeki Parrett (fot. Mark Robinson / CC BY-NC 2.0 / Flikr.com)

Powódź jaka wystąpiła na przełomie roku była wyjątkowa, „Bo woda – wg mieszkańców – przyszła zbyt szybko i stoi za długo” Zaczęła się w grudniu od niespotykanej od 60 lat wielkości morskiego przypływu, który wdarł się w rzeki i zalał wiele obszarów, a skończyła dopiero w lutym powodzią spowodowaną przez deszcze. Dla wielu hodowców, farmerów, właścicieli firm, czy mieszkańców to była katastrofa – niektórzy stracili dorobek życia. Kiedy Owen Paterson odwiedził tereny zalane przez powódź rozwścieczeni mieszkańcy wyrzucali mu, że nie reagował, kiedy od lat zwracali uwagę na nie pogłębione rzeki i zagrożenie jakie z tego wynika. Nikt ich nie słuchał i dlatego teraz „Żyjemy tu od tygodni, jak w kraju trzeciego świata, z jedną przenośną toaletą, otoczeni ściekami, które nie mają gdzie odpływać i pozostawieni na pastwę losu”. W krótkich i obcesowych słowach dawali do zrozumienia, że słowa polityków to hipokryzja, a ich zatroskane wystąpienia w mediach to hucpa polityczna. Ale trudno by ludzie, którzy stracili cały majątek opisywali swoje krzywdy inaczej niż emocjami. Tak samo reagowali ludzie w Polsce po powodzi w 2010 roku, tyle, że u nas winą za przerwania wałów obarczano drzewa rosnące w tzw międzywalu i bobry. To oczywiście absurdalne, ale mieli do tego prawo. Można by ten sposób myślenia zmienić, ale ktoś musiałby chcieć przedstawić inną interpretację rzeczywistości i jakieś argumenty. Może nie chciał, a może po prosu nie umiał.

Agencja Środowiskowa – chce skutecznych działań

Drugi z aktorów – Agencja Środowiskowa, tylko z pozoru jest mało znaczącym pionkiem w grze. To potężna instytucja rządowa zatrudniająca ponad 11 tys. wysoko wykwalifikowanego personelu, której misją jest ochrona i wzmocnienie szeroko rozumianego środowiska. Podział jej rocznego budżetu – ponad miliard funtów – obrazuje priorytety firmy: połowa jest wydawana na zarządzanie ryzykiem powodziowym, jedna trzecia na ochronę przed zanieczyszczeniami, a z pozostałych 12% idzie na gospodarowanie wodami i 6% na ochronę i wspieranie natury.

Agencja zwraca uwagę na czynniki, które powodują że straty powodziowe rosną. Przede wszystkim, coraz więcej ludzi zasiedla tereny powodziowe – w ostatnich 14 latach w samym okręgu Sedgemoor na równinie Somerset przybyło 900 takich domów. Drugim problemem jest uszczelnianie powierzchni terenu, co powoduje, że woda szybciej spływa do rzek. W ciągu 10 lat powierzchnia uszczelniona w prywatnych obejściach wzrosła z 28% do 48%. A na zarzuty o zaniechanie pogłębiania rzek agencja stwierdziła, że rocznie wydaje na to ponad 78 mln funtów, ale robi to tylko tam, gdzie jest to ekonomicznie uzasadnione.

Pogłębianie rzeki Parrett (fot. Number 10 / CC BY-NC-ND 2.0 / Flickr.co)
Pogłębianie rzeki (fot. Number 10 / CC BY-NC-ND 2.0 / Flikr.com)

I dość szczegółowo wyjaśnia dlaczego ma złą opinie o pogłębianiu rzek. Po pierwsze,  rzek nigdy nie pogłębiano dla ochrony przed powodzią – robiono to wyłącznie dla zapewnienia żeglowności. Bo koszty pogłębiania są koszmarnie wysokie – w Anglii około 1 mln funtów na kilometr rzeki – a proces ten trzeba powtarzać po każdej powodzi. Po drugie, osady rzeczne są „wszechświatem” dla wielu gatunków żywych stworzeń, więc ustawiczne kopanie w mule niszczy ten wszechświat i skazuje jego stworzenia na śmierć. Po trzecie, w samych rzekach, mieści się niewielki procent wody, jaka znajduje się w całej zlewni, choćby nie wiem, jak je pogłębiać. Więc zamiast myśleć, jak zwiększyć pojemność rzek należy raczej zająć się tym, by spływało do niej możliwie mało wody i w dodatku jak najwolniej. Techniki są różne: trzeba dbać o tereny podmokłe i mokradła, należy sadzić jak najwięcej drzew i głęboko zakorzenionych krzewów, opóźniać spływ wszelkimi sposobami, wyznaczyć wzdłuż rzek tereny, które w czasie powodzi mogą być zalewane (oczywiście z uwzględnieniem odszkodowań dla właścicieli) i wiele innych.

Podstawowa różnica pomiędzy działaniami proponowanymi przez Agencję, a pogłębianiem forsowanym przez mieszkańców leży w tym, że te pierwsze dają efekt trwały, a pogłębianie tylko chwilowy.

Politycy – chcą kompromisu

Trzecia grupa aktorów to politycy, czyli fachowcy od skutecznego rozwiązania konfliktów. Niezależnie, czy konflikt wynika z różnicy interesów, braku informacji, czy różnych wartości, które wyznają strony. Więc problem, jaki mieli w tym przypadku do rozwiązania powinien być dla nich prosty co nie znaczy, że to tzw. bułka z masłem: muszą bowiem lawirować między Scyllą emocji, a Harybdą rozsądku. Z założenia trudne. Ten konflikt ma dla nich bardzo konkretny wymiar polityczny. Z jednej strony są wyborcy, których nie mogą zawieść, a jest to trudne, bo powodowani nieszczęściem domagają się rozwiązań mało skutecznych. Z drugiej strony jest racja Państwa reprezentowana przez rządową instytucję „kompetentną w przedmiotowej sprawie”, której propozycje są dla wyborców niezrozumiałe i mało akceptowalne.

Premier Cameron na terenach powodziowych (fot. Number 10 / CC BY-NC-ND 2.0 / Flickr.com)
Premier Cameron na terenach powodziowych (fot. Number 10 / CC BY-NC-ND 2.0 / Flickr.com)

Cóż więc robią? W ekspresowym tempie opracowują plan powodziowy dla obszaru Somerset i Moor, który uwzględnia oczekiwania obu stron. Plan, po pierwsze obejmuje pogłębianie rzek, po drugie zawiera program odtworzenia zniszczonej w czasie powodzi infrastruktury powodziowej (wały, przepusty, przepompownie). Po trzecie, obejmuje szeroki plan poprawy retencji zlewni, tak, by podejmowane działania opóźniały spływ wód i zmniejszały erozję gleb. Po czwarte przewiduje szeroki zakres działań wzmacniających odporność gospodarstw na powodzie. Po piąte ustala zasadę współpracy planistów z lokalną społecznością i organizacjami pozarządowymi przy opracowywaniu szczegółowych rozwiązań, które plan opisuje ogólnie. Podsumowując, plan obejmuje to, co jedna ze stron uważa za ważne, a druga za skuteczne.

Aby wzmocnić znaczenie planu, który w wersji dla niefachowców ma motto „Nie pozwólmy, by się to zdarzyło ponownie” sygnuje go swoim nazwiskiem premier Cameron. To wszystko ma oczywiście pewien wymiar promocyjny, istotny ze względu na wyborców, ale oznacza też, że to premier, a nie tylko Agencja Środowiska bierze na siebie część odpowiedzialność za jego realizację. W tym przypadku polityczną.

Strona tytułowa planu powodziowego dla równiny Somerset (Environmental Agency)
Strona tytułowa planu powodziowego dla równiny Somerset (Environmental Agency)

Dialog w trójkącie bywa twórczy, ale nie zawsze

Jeśli ktoś miał wątpliwości, czy może dojść do porozumienia w trójkącie, w którym wszyscy mówią jednocześnie i w dodatku w różnych językach to chyba opisana sytuacja je rozwiewa. Z wszystkich zdarzeń, które miały miejsce od początku roku, emocjonalnych wypowiedzi, wizyt, oświadczeń medialnych i zwrotów akcji wyciągnięto wnioski, które pozwoliły sporządzić plan. Powstało rozwiązanie, które nie formułuje precyzyjnie programu działania, ale wyznacza kierunki, tworzy ramy i zasady jego opracowania. I jest realizowane: Agencja Środowiska organizuje spotkania z mieszkańcami kolejnych obszarów regionu dla omówienia ich doświadczeń, przedyskutowania elementów planu.

Sukces był w tym przypadku możliwy z dwóch powodów. Po pierwsze dlatego, że praca została wykonana w trójkącie: poszkodowani, fachowcy i politycy, gdzie każdy z aktorów odgrywa ważną rolę i żadnego nie może zabraknąć, a po drugie, że obok opisywanego trójkąta był jeszcze jeden partner – rzetelne media. Przekładały one z natury rzeczy chaotyczny język poszkodowanych, oraz język fachowców, z przyrodzenia skomplikowany i nudny na narrację zrozumiałą dla wszystkich. W szczególności dla polityków, których rola w takich przypadkach jest kluczowa. Ale również dla zwykłych ludzi, bo sposób, w jaki się ich traktuje w czasie takiego procesu wpływa albo na poprawę ich poczucia bezpieczeństwa, albo zwiększa ich bezradność.

Moja młoda znajoma zwykła w takiej sytuacji pytać, „No dobrze, ale jaka z tego jest nauczka?” Powiem tak: nauczki nie ma, jest tęsknota. Również za szacunkiem dla zwykłych ludzi, tak rzucającym się w oczy w ostatnim akapicie brytyjskiego planu (w wersji dla nieprofesjonalistów), gdzie jest napisane: „Ten dokument jest dostępny Braillem, dużą czcionką, na taśmie lub dysku (audio) i może być przetłumaczony na inne języki. W razie potrzeby nasz przedstawiciel może też przyjechać, by przedyskutować szczegóły planu. Proszę dzwonić: 0845 345 9166”.

Roman Konieczny

Jeden komentarz na temat “Powódź w Somerset i wolta Camerona”

  1. Swietny tekst. Podpisuje sie obiema rekoma pod „tesknota” autora. Moze w Polsce doczekamy sie kiedys podobnego podejscia do wszystkiego: spraw, problemow, ludzi, pracy, odpowiedzialnosci …….
    Ms

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s